Niekoniecznie o przepisach

Witam Państwa serdecznie na moim blogu!

O czym zamierzam na nim pisać?

Powiem najpierw, o czym raczej pisać nie będę lub też będę przy okazji.
Otóż – choć może to nieco zaskoczyć – o przepisach.

Dlaczego?

Cóż, parafrazując pewien znany cytat – „przepis, jaki jest, każdy widzi”. Nie ma obecnie żadnego problemu, by w internecie znaleźć nie tylko treść przepisów, ale także ich szczegółowe omówienia, komentarze, wzory prostych pism, zapowiedzi i streszczenia zmian ustawodawczych itp.

Oczywiście – teoria jest podstawą, by móc być dobrym praktykiem, to kwestia bezdyskusyjna.

Zauważyłam jednak, że Klienci w sprawach sądowych – a głównie takie prowadzę – pytają mnie często o rzeczy niezwiązane ściśle z prawem, które jednak w praktyce okazują się dla nich dużo istotniejsze.

Nie pamiętam np., aby ktoś kiedykolwiek pytał mnie o instytucję zastrzeżenia do protokołu (nawiasem, jedną z ważniejszych w procesie) – to muszę znać perfekcyjnie ja, nie Klient.

To oczywiste – Klienta interesuje konkretny efekt i konkretne wskazówki dotyczące procesu, rozprawy w sądzie, przesłuchania itp., a nie szczegółowa treść przepisów i procedury, które musi znać prawnik.

O co zatem najczęściej pytają mnie moi Klienci?

„Jakie są możliwe scenariusze?”, „Jakie mamy szanse?”, „O co będzie mnie pytał sąd?” „Jak się zachować na sali rozpraw?” Jak to (złożenie pozwu, rozwód, przesłuchanie) będzie wyglądało? „Ile czasu potrwa sprawa w sądzie?”

Odpowiedź na te i wiele innych pytań często nie wynika wprost z przepisów, a raczej – z praktyki i doświadczenia, obyczajów sądowych i reguł, które warto znać, przygotowując się do procesu.

Do kogo więc kieruję tego bloga?

Głównie do tych, których czeka rozprawa (a czasem wręcz – przeprawa) sądowa i którzy szukają wskazówek, jak przejść przez ten trudny czas. Trochę więc będzie to poradnik procesowy, trochę – garść moich przemyśleń i obserwacji
z wieloletniej praktyki sądowej.

Aby uczynić proces sądowy choć trochę łatwiejszym, a sprawy trudne – choć trochę prostszymi.