Radca prawny, absolwentka Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Jagiellońskiego, wpisana na listę Okręgowej Izby Radców Prawnych w Krakowie.
Specjalizuje się w prawie cywilnym i rodzinnym, ze szczególnym uwzględnieniem spraw odszkodowawczych i rozwodów.
Przed pandemią było raczej: „niech świadek opisze” (w sensie: o p o w i e”). Obecnie coraz częściej – „napisze”. Dziś o (sporej) różnicy między „opisze” a „napisze”, czyli o zeznaniach na piśmie.
Od razu zastrzegam, że wpis ten nie dotyczy oczywiście wszystkich świadków – ale boję się, że niektórych na pewno i nie jestem w tych obawach odosobniona…
W związku z obecną sytuacją i wciąż istniejącymi obostrzeniami w sądach, coraz częściej dostaję z Sądu wezwania do przesłania listy pytań do świadków (a czasem też stron).
Wprawdzie już wcześniej, tj. po ostatniej (największej jak dotąd) nowelizacji procedury cywilnej Sądy miały taką możliwość, ale raczej rzadko z niej korzystały. Już wtedy pojawiły się też liczne krytyczne głosy takiego rozwiązania – wśród nich i mój, bo co do zasady jestem przeciwna tej instytucji, podobnie zresztą jak większość znanych mi prawników-praktyków.
Co dokładnie oznacza złożenie zeznań na piśmie?
Oznacza to, że świadek nie zeznaje, tak jak kiedyś, na sali rozpraw, stojąc przy specjalnej barierce, przy Sądzie i pełnomocnikach, ale… no właśnie.
Świadek dostaje wezwanie do złożenia zeznań na piśmie – co oznacza, że zamiast warunków sali sądowej (sąd i pełnomocnicy zadający pytania, ograniczony czas na zeznania) ma, w zależności, co kto lubi: dom, ogród, kawę, herbatę, drinka, a przede wszystkim – czas i swobodę. Plus – największy komfort i zarazem paradoks – brak osób go przesłuchujących, tj. Sądu i pełnomocników stron. Oczywiście, dostaje listę pytań, ale poza tym dostaje też luz i brak jakichkolwiek świadków swojego „świadkowania”.
Żeby jednak świadek nie poczuł się opuszczony, to – zamiast Sądu i pełnomocników – może mieć przy pisaniu (tj. zeznawaniu): rodzinę, przyjaciół, znajomych, słowem – różnego rodzaju doradców, którzy na pewno mogą mu pomóc odpowiednio sformułować zeznania i wybrnąć z niewygodnych pytań. W końcu – kto to (i jak?) zweryfikuje?
Świadek zasiada więc ze wspomnianą herbatą/kawą/drinkiem i zaczyna „zeznawać”. Po którymś pytaniu dopada go zmęczenie? Żaden problem – Sąd daje na zeznania określony termin, więc spokojnie można wrócić do pisania za kilka godzin lub dni. Odpowiedzi można sobie na spokojnie przemyśleć, poukładać, dopracować itd. W międzyczasie można też dać odetchnąć zmęczonemu umysłowi, poczytać książkę, obejrzeć film…
Oczywiście, nie mam nic przeciwko komfortowi, wprost przeciwnie, ale nie o to tu chodzi. A więc o co?
Z grubsza – o to, żeby się działo:) A serio – o to, żeby każdy z uczestników procesu miał realną (a nie: iluzoryczną) szansę, tak na pytania, jak i odpowiedzi, tak na „atak” (czasami też), jak i obronę.
Podkreślam – nie piszę tu o tych, którzy również na piśmie złożą prawdziwe zeznania. Doświadczenie procesowe (i życiowe) wskazuje jednak, że nie wszyscy zeznający mówią prawdę i czasem umiejętnie zadane, nieoczekiwane przez świadka pytanie jest jedyną szansą zaskoczenia go i tym samym pokazania, że zwyczajnie kłamie. Tymczasem trudno zbić z tropu kogoś, kto „zeznaje” w domowym zaciszu…
Proces = dynamika i wie to każdy, kto regularnie bywa na sali sądowej. Przy zeznaniach pisemnych pełnomocnicy wprawdzie również mają możliwość zadania pytań na piśmie, ale odpada wspomniany wyżej element zaskoczenia i nieoczekiwanych zwrotów akcji. Owszem, mogę sporządzić – i robię to – listę pytań do świadka. Co jednak gdy chciałabym mu zadać pytanie, na które nie może on sobie w domu przygotować odpowiedzi?
Proces na sali sądowej to jeszcze jedna ważna rzecz – autentyczny kontakt ze świadkiem i stroną (fachowo zwany „zasadą bezpośredniości”). Czasem bowiem więcej mówią pewne nasze reakcje, mowa ciała, sposób mówienia niż sama treść zeznań. I to również ocenia Sąd, bo jak przy żadnym innym dowodzie ważna jest tu wiarygodność. Oczywiście ocenia się ją też w świetle innych dowodów, ale nic nie zastąpi bezpośredniego kontaktu ze świadkiem, nawet jego obszerne zeznania na piśmie.
Podsumowując – zeznania na piśmie to trochę jak ten wpis na blog. Przeczytałam go i myślę: „chyba ok”, ale teraz, wybaczcie Państwo, zjem sobie obiad, potem pójdę do parku, coś poczytam… A wieczorem spojrzę na to jeszcze świeżym okiem i ew. coś poprawię;)
Kancelaria Radcy Prawnego Joanna Włodarczyk
NIP: 6792770603
REGON: 121184041