Joanna Włodarczyk

Joanna Włodarczyk

Radca prawny, absolwentka Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Jagiellońskiego, wpisana na listę Okręgowej Izby Radców Prawnych w Krakowie.

Specjalizuje się w prawie cywilnym i rodzinnym, ze szczególnym uwzględnieniem spraw odszkodowawczych i rozwodów.

Czego nie lubi Sąd?

To pytanie pojawia się dość często, zwłaszcza gdy mowa o sądowym savoir-vivrze (sama pisałam o tym tutaj) czy składaniu zeznań.

Są jednak pewne rzeczy, których Sądy nie lubią szczególnie – i których naprawdę warto unikać, jeśli czeka nas sprawa sądowa.

Co mam na myśli? O tym dzisiejszy wpis.

Wiem, ale (pani) nie powiem

Czyli coś o zeznaniach, do której to refleksji skłoniła mnie niedawna rozprawa w pewnej sprawie rodzinnej.


Zeznawał świadek – i wydawał się być oburzony pewnymi (zwykłymi) pytaniami.


„Naprawdę muszę pani (!) mówić, ile zarabiam?”, „Dziwne pytanie jak dla mnie”, „A co to ma do rzeczy?” (!!), „Niech sobie pani wpisze w ten protokół, co chce – może być najniższa krajowa” itpitd. – to tylko niektóre z „perełek”, jakie pojawiły się w trakcie zeznań.


Pomijam już „panią” (i przypominam: NIE mówimy tak to Sądu, tylko „Wysoki Sądzie” lub „Proszę Sądu”), ale ewidentnie lekceważące podejście, nonszalancki ton i po prostu, zwyczajny brak kultury – to nie mogło zrobić dobrego wrażenia.


Pamiętajmy, że zeznając, nie mówimy do „pani” czy „pana” (a nawet „pani sędzi” czy „pana sędziego”), tylko do Sądu. I nawet jeśli sama osoba sędziego z jakichś względów nie budzi w nas sympatii, to zachowajmy to wrażenie dla siebie, a już w szczególności nie dzielmy się nim (np. w taki jak wyżej sposób) z samym Sądem.


A przede wszystkim – pamiętajmy o zwykłej kulturze zachowania. „Pan” czy „pani”, które wyrwie się nam do Sądu, to jeszcze nie tragedia – zostaniemy poprawieni, bo Sąd przecież też ma świadomość, że dla większości osób składanie zeznań to sytuacja nowa i stresująca. Ale kultura obowiązuje nas zawsze, niezależnie od tego, co myślimy o Sądzie czy zadawanych nam pytaniach.

Dla porządku należy jednak dodać, że owszem – są sytuacje, kiedy świadek może zgodnie z procedurą odmówić zeznań bądź odpowiedzi na konkretne pytanie (pisałam o tym tutaj).

Opisana wyżej sytuacja nie dotyczyła jednak żadnej ze wspomnianych w tym wpisie okoliczności.

Pozwany – leń i nierób

O tym też już była wprawdzie mowa, ale powtórzę (i podkreślę) – tak samo jak komentowania pytań, Sądy nie lubią komentowania zeznań – swoich bądź drugiej strony.

Dla przykładu, jeśli nasz mąż lub partner przez wiele lat uchyla się od pracy, pomimo, że nic nie stoi na przeszkodzie, by ją podjął, to powyższy podtytuł przypuszczalnie jest dość trafny. Ale – zaręczam, że Sąd również dojdzie do takiego wniosku (choć zapewne nieco inaczej wyrażonego) i naprawdę, nie trzeba go w taki sposób na niego naprowadzać.

Sądy nie lubią również snucia przypuszczeń, insynuacji, twierdzeń (a tym bardziej – oskarżeń) bez pokrycia… Te dość często zdarzają się w sprawach rozwodowych, pamiętajmy jednak, że jeśli nasze zeznania nie znajdują potwierdzenia w pozostałym materiale dowodowym, to sami tracimy przy tym wiarygodność.

Panujmy też nad naszą ekspresją i nawet jeśli gotuje się w nas na sam widok naszego jeszcze małżonka – pamiętajmy, że sala sądowa z całą pewnością nie jest miejscem odpowiednim na okazanie powyższego. Oczywiście, w pełni rozumiem, że bywa to bardzo trudne – i wie o tym również Sąd, ale eskalacja konfliktu i ataki na drugą stronę z całą pewnością nie usposobią go do nas przychylnie.

Nie dam ci dziecka!

Czyli manipulowanie dziećmi w trakcie rozwodu czy innych sprawa rodzinnych – to coś, czego szczególnie nie lubią Sądy, bo też jest to wyjątkowo godna potępienia praktyka.


Podkreślam przy tym, że nie chodzi absolutnie o sytuacje, kiedy nasze obawy co do kontaktów dziecka z drugim małżonkiem są w pełni zasadne. Jeśli bowiem mamy uzasadnione podejrzenia lub wręcz pewność, że kontakt dziecka z drugim rodzicem może dziecku zaszkodzić – to mamy obowiązek temu przeciwdziałać.

Każda jednak inna, tj. niewynikająca z troski o samo dziecko, próba ograniczenia małżonkowi kontaktu z nim – będzie negatywnie oceniona przez Sąd.

Miejmy też świadomość, że Sąd zazwyczaj może z łatwością się zorientować, kiedy nastawiamy dziecko przeciwko małżonkowi. Pamiętajmy bowiem, że w sprawach, w których kwestia kontaktów z dzieckiem jest sporna, zwykle konieczna jest opinia OZSS – Opiniodawczego Zespołu Specjalistów Sądowych. W trakcie badania dziecko na ogół powie, co słyszy od jednego rodzica o drugim – więc na dłuższą metę trudno taką manipulację ukryć.

Najsmutniejsze zaś jest to, że cierpią przy tym dzieci – i to właśnie, a nie negatywna ocena Sądu, powinna być głównym powodem dla unikania takich działań… To jednak sytuacja idealna, a ja piszę na tym blogu o tym, co obserwuję w swojej praktyce – więc nie mogłabym o tym nie wspomnieć.

Infekcja silnie przewlekła, czyli piąty wniosek o odroczenie terminu

Oczywiście, zdarzają się sytuacje, kiedy mimo szczerych chęci nie możemy się stawić na rozprawie.

Nagła choroba, nieprzewidziany wyjazd służbowy, wypadki losowe – to wszystko zazwyczaj może usprawiedliwić naszą nieobecność lub/i być podstawą wniosku o odroczenie rozprawy.

Ale jeśli zdarza się to któryś raz z rzędu….

Podobnie wygląda sprawa, jeśli chodzi np. o pisma zmierzające wyłącznie do przedłużenia postępowania, wnoszenie szeregu nieuzasadnionych wniosków o wyłączenie sędziego czy tzw. łańcuch zażaleń w tym samym (lub podobnym) przedmiocie i inne tego typu sytuacje.

Potocznie rzecz ujmując – Sąd nie lubi kombinowania.

Że wpływa ono źle na nasz wizerunek, odbierając nam wiarygodność – to chyba dość oczywiste.

Pamiętajmy też jednak, że w kodeksie postępowania cywilnego istnieje od niedawna instytucja nadużycia prawa procesowego. Polega ona na tym, że z uprawnienia przewidzianego w przepisach postępowania, stronom i uczestnikom postępowania nie wolno czynić użytku niezgodnego z celem, dla którego je ustanowiono.

Rozwiązanie to ma przeciwdziałać takim czynnościom, które pomimo że podejmowane są w granicach prawa procesowego, nie służą do realizacji przewidzianych dla danych instytucji celów, lecz np. nieuzasadnionego przedłużenia postępowania itp.

Miejmy świadomość, że za nadużycie prawa procesowego mogą czekać nas konsekwencje finansowe.

Pozostałe (odpowiedni ubiór, punktualność itp.)

To rzeczy, o których także już kiedyś pisałam i które są – mam nadzieję – dość oczywiste. Toteż tylko skrótowo: nie spóźniamy się (a w razie nieprzewidzianych sytuacji – dzwonimy do sekretariatu, informując, że zaraz dotrzemy i prosząc, aby Sąd poczekał), nie szokujemy ubiorem, zostawiamy też na inną okazję sceniczny makijaż czy paznokcie w neonowych kolorach…

Choć brzmi to może nudnie – umiar i (choć trochę;) stonowana elegancja naprawdę sprawdzą się w takich sytuacjach najlepiej.

Przy okazji – ponieważ mamy upalny lipiec – zostawmy też w szafie krótkie spodenki, japonki, wydekoltowane koszulki, topy odsłaniające brzuch itpitd. Wiem, że jest gorąco, ale zawsze mogą się Państwo pocieszyć tym, że pełnomocnikowi w todze jest jeszcze bardziej;)

Nie taki Sąd straszny

A skoro już Państwa trochę postraszyłam, to teraz dla odmiany uspokoję:) Wizyta w sądzie zazwyczaj wiąże się z pewnym stresem, to oczywiste. Myślę jednak, że powyższe zasady są w gruncie rzeczy dość proste i opierają się na kulturze osobistej i pewnym wyczuciu sytuacji.

Szacunek, spokój, schludny wygląd – tak naprawdę do tego sprowadza się cały sądowy savoir-vivre.

Warto więc zastosować się do tych reguł, choćby po to, aby nie musieć zawracać sobie głowy tytułowym pytaniem;)

Kontakt

Kancelaria Radcy Prawnego Joanna Włodarczyk

Al. Dembowskiego 9/76, 30-540 Kraków

kancelaria@jwlodarczyk-radca.pl

NIP: 6792770603

REGON: 121184041

+ 48 604 217 780

Ta strona używa plików cookies. Korzystając z naszej strony, wyrażają Państwo zgodę na ich zapisywanie w pamięci urządzenia końcowego. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w przeglądarce internetowej.